Ostatni prezydent II RP

Większość życia spędził w Londynie, ale nigdy nie przyjął brytyjskiego obywatelstwa. W życiu wielokrotnie otarł się o śmierć. Dopadła go pod Smoleńskiem.

 

Ryszard Kaczorowski - ostatni prezydent II RP

Ryszard Kaczorowski – ostatni prezydent II RP

 

Spotkanie w Pałacu Prezydenckim w 2008 r. z harcerzami. Ryszard Kaczorowski pierwszy po prawej.

Spotkanie w Pałacu Prezydenckim w 2008 r. z harcerzami.

Ryszard Kaczorowski pierwszy po prawej.

 

Czytaj także

To nie były zwykłe, banalne osobowości. Oni na pewno byli jacyś, powszechnie rozpoznawalni….

Rządowa lista ofiar prezydenckiego samolotu

Biografia Ryszarda Kaczorowskiego to materiał dla scenarzystów filmów z dreszczykiem.  We wczesnej młodości działał w białostockim oddziale Szarych Szeregów.  Po raz pierwszy śmierć zajrzała mu w oczy, gdy w lipcu 1940 r. jako 21-letni młodzieniec został aresztowany przez NKWD za udział w konspiracji. Wówczas białoruski sąd skazał go na karę śmierci. Wtrącono go do celi śmierci, w której spędził 100 dni. W 1941 r. wyrok zamieniono mu na 10 lat łagrów. Trafił na Kołymę do kopalni złota Duskanja.

Wówczas o tym miejscu mówiło się Dolina Śmierci. Przetrwał najcięższe więzienne warunki, pracę od świtu do nocy. I dzienne normy, które nakazywały każdemu osadzonemu wykopanie 4 m sześciennych ziemi, co było trudne ze względu na lód, którym skuta była na głębokości poniżej 30 cm. Tak było przez kilka miesięcy. Z Kołymy udało mu się wydostać na mocy amnestii dla polskich więźniów jeszcze w 1941 r. W 1942 r. dostał się do Armii Polskiej, która formowała się w ZSRR. Jako żołnierz 2. Korpusu przeszedł szlak bojowy (przez ówczesną Persję, do Włoch – walczył m. in. pod Monte Casino – tam otarł się o śmierć po raz kolejny).

II RP na emigracji

Po wojnie był już w Wielkiej Brytanii i postanowił tam się osiedlić. Miał wówczas 26 lat. Wybrał studia ekonomiczne w Szkole Handlu Zagranicznego w Londynie. Po ich ukończeniu przez prawie 40 lat – do 1989 r. utrzymywał się z pracy księgowego w przemyśle brytyjskim (jego żona pracowała jako nauczycielka). Od początku pobytu w Londynie był związany z wieloma organizacjami polonijnymi m. in. Stowarzyszeniem Polskich Kombatantów, Radą Instytutu Akcji Katolickiej, Polskiej Macierzy Szkolnej, Polonia Aid Foundation Trust w Londynie, Rady Koordynacyjnej Polonii Wolnego Świata. W domu rozmawiano tylko po polsku, język znają jego obie córki i wnuki.

W 1986 r. powołano go do rządu RP na uchodźstwie. Został wówczas ministrem ds. krajowych. Znaczenie i rola tego rządu była symboliczna i nieformalna. Jego członkowie uważali, że są ostoją ciągłości władzy niepodległej Polski. W 1993 r. Ryszard Kaczorowski opowiadał w wywiadzie dla „Prawa i  Życia”: „Mogliśmy oddziaływać tylko przez nasze osobiste znajomości z parlamentarzystami i wyższymi urzędnikami państwowymi”. Wspominał także wizytę Lecha Wałęsy w siedzibie brytyjskiego rządu przy Downing Street, przy której był także obecny: „Powiedziałem kim jestem, to premier John Major uśmiechnął się: pan się nie musi przedstawiać, my pana doskonale znamy”.

Kaczorowski pełnił funkcję prezydenta na uchodźstwie nieco ponad rok. Pod koniec 1990 r., na Zamku Królewskim w Warszawie, przekazał insygnia i urząd prezydentowi Lechowi Wałęsie – to był jego pierwszy pobyt w Polsce po ponad 50 latach.  Zakończył misję „ostatniej warty”, nie zniknął jednak z polskiej polityki. Podobnie jak inni byli prezydenci, otrzymywał pensję, środki na prowadzenie biura (co w warunkach brytyjskich było niewielką sumę). Miał nawet ochronę BOR  – jednak ta towarzyszyła mu zwykle w Polsce, w Wielkiej Brytanii poruszał się bez „obstawy”.

III RP: gorzka pigułka

Na początku lat 90. od czasu do czasu wspominał w mediach, że władze III RP nie wyciągnęły ręki do polityków II RP: „Nie oczekiwaliśmy stanowisk ministerialnych, ale można było wykorzystać chociaż trochę nasze doświadczenia, naszą znajomość świata zachodniego. Zignorowano nas, a był to skarb dla Państwa Polskiego. Kierowano się zasadą – my wiemy lepiej” – mówił w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” w 1993 r.

W listopadzie 1994 r. polskie media zelektryzowała wiadomość, że ówczesny premier Waldemar Pawlak zaproponował prezydentowi Wałęsie kandydaturę Kaczorowskiego na ministra obrony narodowej (obowiązywała wtedy tzw. mała konstytucja, w której MON był tzw. resortem prezydenckim). Przez media przetoczyła się wówczas lawina kpin i złośliwych komentarzy. Szydzono przede wszystkim z podeszłego wieku kandydata (miał wtedy 75 lat). Pojawiły się głosy, że to „powoływanie panteonu narodowego, a nie ministra”, politycy zaczęli przerzucać się innymi równie nieprawdo podymnymi kandydaturami (Wojciecha Jaruzelskiego, Stanisława Maczka, ks. Józefa Poniatowskiego).

Sam Kaczorowski, dla którego ton musiał być wielkim policzkiem, zachował się z wielką klasą: wydał oświadczenie, w którym napisał, że „nie przyjął tej propozycji ze względu na wiek”.

Nie zniknął jednak zupełnie z życia publicznego w Polsce. Często pojawiał się przy okazji różnych oficjalnych uroczystości, odsłonięciach ważnych pomników, zjazdach kombatantów światowych. W 2008 r. był m.in. obecny podczas podpisania aktu powołania Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Kilkakrotnie odbierał doktoraty honoris causa polskich uczelni, honorowe obywatelstwa miast. W zeszłym roku z jego inicjatywy powstał w Warszawie think-tank Instytut Strategii Polskiej.

Przed kilkoma laty jeden z polskich dziennikarzy odwiedził londyńską siedzibę prezydenta Kaczorowskiego. W jego gabinecie, oprócz m. in. podobizn gen. Stanisława Maczka i Józefa Piłsudskiego na biurku stała niewielka urna z ziemią katyńską. Dzisiaj trudno o bardziej wymowny symbol.


Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/kraj/ludzie/1505106,1,kaczorowski-ryszard–1919-2010.read#ixzz2IAESRF37

O autorze